Każde dziecko, wychowujące się u boku rodziców w końcu dorasta i ich opuszcza, aby rozpocząć samodzielne życie w dorosłym świecie. Niektóre dzieci są lepiej przygotowane na to życie, a inne uczą się wielu rzeczy z czasem nabytym doświadczeniem. Jesteśmy w końcu różni i pochodzimy z różnych środowisk. Jedno jest pewne: każdy rodzic stara się przygotować swoją pociechę do dorosłego życia jak najlepiej, wiedząc że ich rozłąka jest nieunikniona. Żyją jednak między nami takie dzieci, które nigdy nie będą w stanie się usamodzielnić, dorosną, ich rodzice odejdą, a one wciąż będą potrzebować pomocy.
Niedawno zadzwoniła do naszej Fundacji pewna starsza Pani z Warszawy. Jest to osoba, która wiele przeżyła w swoim życiu łącznie z wojną i okupacją niemiecką. Dziś postanowiliśmy podzielić się z wami jej spostrzeżeniami, które w odniesieniu do naszej działalności uznaliśmy za bardzo cenne. Pani Maria wyznała, że mocno popiera działalność pro-life, uważa że nie ma nic cenniejszego niż ludzkie życie.
Nawet podczas okupacji kobiety chciały rodzić dzieci. Mówiły wtedy, że może urodzą żołnierzy, którzy wygonią z Polski Niemców i zwyciężą wojnę. Potem komunistyczne prawo zaczęło coraz liberalniej traktować aborcję i okazało się, że poczęte dzieci mącą w życiowych planach dorosłych.
Dziś zmagamy się z ostrymi dyskusjami wokół tematu aborcji. Jego uczestniczkami są m.in. feministki, które z jednej strony walczą o nieograniczony dostęp do aborcji, a z drugiej o finansowanie z budżetu państwa zabiegów in vitro, bo przecież tyle rodzin pragnie mieć potomstwo i mimo starań nie może się go doczekać. Coś tu jest chyba nie tak. Środowiskom feministycznym nie przechodzi przez usta słowo dziecko, gdy mówią o nienarodzonym życiu i wolą nazywać je „kropką na końcu zdania” – jak to określiła pewna szczecińska feministka w rozmowie z Ks. Kazimierzem Sową. Ta kropka stoi jednak na końcu zdania „Jestem człowiekiem i mam prawo żyć.”
Wróćmy jednak do Pani Marii, która mocno zwróciła nam uwagę na trudną sytuację rodziców dzieci niepełnosprawnych. W końcu nie każdą matkę i ojca stać na poświęcenie urodzenia i wychowania chorego dziecka, biorąc pod uwagę jak niewielką pomoc otrzymują oni od państwa. Wszyscy pamiętamy strajki rodziców dzieci niepełnosprawnych, które miały miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat pod siedzibą Sejmu. Przypomnijmy, że świadczenia pielęgnacyjne dla opiekunów osób niepełnosprawnych jeszcze w zeszłym roku wynosiły 1000 zł miesięcznie i to tylko w sytuacji, gdy rodzice takiego dziecka zrezygnowali z pracy.
Matka chorego dziecka ma wielokrotnie więcej pracy i jest dwa razy bardziej zmęczona niż matka dziecka zdrowego. Czasem chciałaby po prostu wyjść na chwilę z domu, zrobić coś choć przez moment tylko dla siebie. Wie jednak że nie może lub boi się – tłumaczy pani Maria, która osobiście zna rodzinę, borykającą się z takim problemem.
Są to nieraz smutne historie, szczególnie gdy jedno z rodziców nie daje rady i po prostu odchodzi. Nie zawsze robi to ojciec, czasem odchodzi matka. Tej trudnej rzeczywistości nie pomaga tym bardziej dyskurs wokół prawa do aborcji dzieci nieuleczalnie chorych. Bo załóżmy, że część kobiet, która dowiaduje się, że urodzi nieuleczalnie chore dziecko kocha je takim jakie jest, z całą jego ułomnością. Może gdyby wiedziała, że jej dziecko otrzyma wystarczającą opiekę od państwa, nawet po swojej śmierci to zdecydowałaby się je urodzić?
Oczywiście, gdy zawodzi Państwo, pomocy udzielają różne organizacje stowarzyszenia czy fundacje. Nasza Fundacja Małych Stópek również ma pod opieką wiele matek, które urodziły chore dzieci. Problem jednak leży w tym, że po pomoc czasem trzeba się zgłosić, zasygnalizować potrzebę, a niektórzy nie potrafią przyjąć tej pomocy, krępują się.
Bądźmy otwarci, osoby niepełnosprawne i ich rodziny żyją wokół nas, czasem tuż za rogiem. Gdy potrzebują naszej pomocy, lecz nie mówią o tym, my powiedzmy i to głośno. Tak, aby żadna rodzina nie czuła się opuszczona, aby mogła żyć normalnie tak jak każda inna. Mówmy o tym często, nie unikając tematu, bo społeczeństwo czyli my wszyscy musimy pamiętać, że rodzice dzieci niepełnosprawnych nie będą żyć wiecznie. Muszą znaleźć się środki na to, aby opieka nad dorastającymi niepełnosprawnymi dziećmi nie była problemem, a aborcja jego rozwiązaniem.
(Na zdjęciu nasza podopieczna Klaudia razem z mamą.)
Foto: Adrian Perec
Tekst: Anna Suchy
Fundacja Małych Stópek